Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia
Czytelnia

"Niebieskie Karty" jako dowód w sprawie, i nie tylko

Jarosław Polanowski

Rok: 2001
Czasopismo: Niebieska Linia
Numer: 2
Niniejszy artykuł powstał pod wpływem wielu spotkań z funkcjonariuszami policji i pracownikami pomocy społecznej. W trakcie owych spotkań i dyskusji padały pytania będące wynikiem wątpliwości, przede wszystkim policjantów, co do wartości dowodowej "Niebieskich Kart", pełnionej przez nie roli w toku postępowań prawnych, oraz zakresu ich stosowania.

Moje poglądy na ten temat nie są, oczywiście wiążące, ale - mam nadzieję - okażą się przekonywujące i posłużą za podstawę dalszej dyskusji, a może nawet za argumenty w takowej.

Zasadniczą wątpliwość dla policjantów stanowiła zawsze

wartość dowodowa "Niebieskich Kart".

Policjanci często powoływali się na stanowisko prokuratorów i sędziów, że "Niebieskie Karty" "zawierają relację z zeznań pokrzywdzonej, potencjalnego podejrzanego, a następnie oskarżonego, a więc nie mogą być uznane za dowód w sprawie, wobec treści zakazu przewidzianego w artykule 174 Kodeksu postępowania karnego: "ŤDowodu z wyjaśnień oskarżonego lub z zeznań świadka nie można zastępować treścią pism, zapisków lub notatek urzędowychť".

Moim zdaniem "Niebieskie Karty" nie są "relacją z zeznań lub wyjaśnień", tylko (dotyczy to Karty "B", bowiem ta karta winna znaleźć się w aktach postępowania przygotowawczego) szczególnym rodzajem dokumentu, zawierającego nie tyle spostrzeżenia i relacje, co ustalenia poczynione przez policjanta na miejscu zdarzenia, takie jak: dane personalne osoby pokrzywdzonej, wskazanie sprawcy czy świadka (świadków) zdarzenia, dwojaką ocenę zdarzenia (jako przemocy w rodzinie czy konfliktu) przez policjanta, wstępną kwalifikację prawną zauważonych czynów, opis ewentualnych obrażeń ciała obu stron i ich zachowania się, opis miejsca zdarzenia (nie mylić z protokołem oględzin!) oraz działań podjętych wobec ofiary i sprawcy. Powyższe, praktycznie kompletne wyliczenie zawartości Karty "B", nie pozwala na twierdzenie, że jest to sposób "na ominięcie zakazu przewidzianego w wyżej przytoczonym przepisie postępowania karnego" - co podnoszą oponenci.

Twierdzę więc, że

"Niebieskie Karty" są dokumentem.

Definicja dokumentu przytoczona jest w treści artykułu 115 par, 14 Kodeksu postępowania karnego: "Dokumentem jest każdy przedmiot lub zapis na komputerowym nośniku informacji, z którym związane jest określone prawo, albo który ze względu na zawartą w nim treść stanowi dowód prawa, stosunku prawnego lub okoliczności mającej znaczenie prawne".

Dokument ten przybiera formę notatki urzędowej - urzędowego dokumentu, złożonego w postępowaniu przygotowawczym lub sądowym. Zgodnie z dyspozycją artykułu 393 paragraf 1 Kodeksu postępowania karnego "wolno odczytywać na rozprawie (...) wszelkie dokumenty urzędowe, złożone w postępowaniu przygotowawczym lub sądowym". Aby sąd mógł odczytać ów dokument, musi się on znaleźć w aktach sprawy, czyli inaczej: to sąd uznaje ,co przyjmuje za dowód, a co nie. Dyskusje w przedmiocie: czy w aktach sprawy ma się znaleźć "Niebieska Karta", są w świetle powyższego niczym innym, jak nieuzasadnionym samoograniczaniem się w prezentowaniu dowodów.

Kłopoty z uznawaniem "Niebieskich Kart" za dowody są więc kłopotami "wieku dziecięcego" tego dokumentu. Niezmiernie podobna (jeżeli nie identyczna w konstrukcji) notatka urzędowa dotycząca kolizji (wypadku) drogowego już emocji dowodowych nie budzi! Zapewniam jednak, że w praktyce prokuratorsko-sądowej w wielu regionach kraju wartość dowodowa "Niebieskich Kart" nie budzi już wątpliwości i dokumenty te, aczkolwiek różnie nazywane (np. "pisma policji", "notatki z interwencji") zaliczane są w poczet materiału dowodowego, z reguły za zgodą, stron bez ich odczytywania. Nie zaobserwowałem też ich kwestionowania ani przez strony postępowania (tj. oskarżonego i jego obrońcę oraz prokuratora), ani przez sąd - w toku postępowań odwoławczych.

Stwierdzić więc należy, że "Niebieskie Karty" są znaczącym dowodem w postępowaniach karnych. Co więcej, często sporządzający je policjant przesłuchiwany jest w charakterze świadka tylko wtedy, gdy któraś ze stron postępowania kwestionuje prawidłowość lub obiektywność zapisów tego dokumentu.

Co do postępowań cywilnych, odbywających się na podstawie Kodeksu postępowania cywilnego, dyskusji i wątpliwości co do tego dowodu raczej być nie może.

Przepis artykułu 214 par. 1 Kodeksu postępowania cywilnego stanowi: "Dokumenty urzędowe sporządzone w przepisanej formie przez powołane do tego organy państwowe stanową dowód tego, co zostało w nich urzędowo zaświadczone". Dotyczy to "Niebieskich Kart" zarówno policyjnych, jak i pomocy społecznej.

Jeżeli powyższym wywodem ,choćby wstępnie, usunąłem wątpliwości co do wartości dowodowej "Niebieskich Kart" , należy rozważyć, jakie inne znaczenie mają one w praktyce działań policyjnych. Wobec braku szkoleń policjantów w przeprowadzaniu interwencji tzw. "domowych" w sposób tak dopracowany i kompetentny, jak w przypadku zaistnienia np. przestępstwa włamania, rozboju, pobici czy zgwałcenia - "Niebieskie Karty" są praktycznym kwestionariuszem, ułatwiającym prawidłowe przeprowadzenie interwencji. Wypełniając rubryki tego dokumentu, policjant zarówno podporządkowuje się wymogom przepisów procesowych, jak i nie popełnia większego błędu z punktu widzenia psychologii (o ile, oczywiście, nie wprowadzi własnych pomysłów na to, co powinien zakomunikować ofierze i potencjalnemu sprawcy), bowiem "Niebieskie Karty" spełniają wymogi obu tych dziedzin wiedzy.

"Niebieskie Karty" stanowią więc

modus operandi

prawidłowo przeprowadzonej interwencji w sprawie przemocy domowej.

Z punktu widzenia praktycznego, ""Niebieskie Karty"" stanowią dla interweniującego policjanta lepsze "zabezpieczenie" przed niezasadnymi lub nawet agresywnymi skargami co do sposobu przeprowadzania interwencji (przeważnie skargami sprawcy, chociaż różnie z tym bywa...), z uwagi na bogatszy niż w notatniku służbowym zapis okoliczności zdarzenia. Pamiętać należy, że pamięć jest zawodna, zaś notatniki służbowe bez końca przechowywane w archiwum nie są. Oryginały "Niebieskich Kart" lub, jeżeli oryginały "zużyto" umieszczając je w aktach dochodzenia, kserokopie poświadczone przez kierownika jednostki policji lub osobę przez niego upoważnioną, są do odszukania. Znajdują się bowiem w teczce "zagadnieniowej" dzielnicowego. To, że tam trafiają, jest jedną z podstawowych korzyści zaistnienia tej procedury.

Na czym polega ta korzyść?

Do czasu pojawienia się "Niebieskich Kart" podstawową trudnością - dla policjantów, prokuratorów i sądów - w prowadzeniu dochodzenia w sprawie o znęcanie było ustalenie, czy zostały przeprowadzone interwencje policyjne, a jeśli tak, to kiedy, przez kogo i z jakim wynikiem. Ofiary przemocy rzadko kiedy mogły podać daty interwencji, a co dopiero, skąd przybył radiowóz, nazwisko policjanta... W dużych ośrodkach miejskich ustalenie, czy był to patrol z komisariatu, komendy, czy radiowóz interwencyjny, graniczyło z niemożliwością. A liczba służb interweniujących i jednostek policji, skąd przybywają interweniujący policjanci, rośnie. Wielokrotnie radziłem ofiarom przemocy: "Proszę zapytać o nazwisko policjanta...tak, ma on obowiązek przedstawić się, ale jak tego nie zrobi,- to proszę zapisać numer radiowozu... nie, nie ten z tablicy rejestracyjnej, tylko ten boczny. Co to znaczy boczny? No, ten biały na niebieskim tle... albo odwrotnie". Wszystko, co napisałem powyżej o pozytywnym znaczeniu "Niebieskich Kart" dla mnie, prawnika - konsultanta "Niebieskiej Linii" nie było tak pomocne jak powstanie możliwości zarówno utrwalania interwencji policyjnych bez udziału osoby pokrzywdzonej, jak i szybkiego ustalenia miejsca przechowywania tego dowodu.

"Niebieskie Karty" są w istocie

zbiorem czterech dokumentów.

Z punktu widzenia procesowego uważam, że istnienie Karty "A" jest zbędne, podobnie jak Karty "D". Dowodowo niezbędną jest Karta "B", zaś procesowo i terapeutycznie konieczną jest Karta "C" (pouczenie m.in. o uprawnieniach oraz treści podstawowych przepisów prawnych).

Nie godzę się z zastrzeżeniami niektórych policjantów, że wypełnianie "Niebieskich Kart" przedłuża czas interwencji (nie mówię tu o tym, gdzie są wypełniane - na miejscu zdarzenia czy poza nim - tylko o czasie poświęconym na daną interwencję). Wypełnienie "Niebieskich Kart" to w znaczącej części tylko stawianie krzyżyków czy innych łatwych znaczków. Jeżeli nie ma się trudności z trafieniem w odpowiednią rubryczkę, to musi to trwać krócej niż wypisywanie całych relacji. Z jednym zastrzeżeniem policjantów jednak się zgadzam: powielanie w notatnikach służbowych niemalże tych samych zapisów co w "Niebieskich Kartach" jest z punktu widzenia pragmatyzmu działania oczywistą stratą czasu.

Często powtarza się pytanie: Jeśli policjant nie stwierdzi faktu "przemocy domowej" lub "sytuacji konfliktowej z zagrożeniem przemocą w rodzinie" tylko, jego zdaniem, będzie to "awantura domowa" - to czy ma wypełniać "Niebieską Kartę", czy też nie? Moim zdaniem powinien, ponieważ później, na przykład przy podejmowaniu decyzji o wszczęciu lub odmowie wszczęcia postępowania przygotowawczego - dowody pozytywne są równie ważne jak negatywne, pomagając w podjęciu właściwej procesowej decyzji, a także umożliwiając należyte (istotne przy decyzjach negatywnych) uzasadnienie.

Na koniec - wyrażam ubolewanie z dwóch powodów. Po pierwsze odbieram sporadycznie, ale jednak odbieram, sygnały od ofiar i świadków przemocy, że interweniujący policjanci odmawiają sporządzenia "Niebieskich Kart" nie dlatego, że nie stwierdzili przemocy , tylko dla zasady "nie, bo nie".

Kierownictwo jednostek policji negatywnie ocenia takie sytuacje - trzeba je zgłaszać przełożonym tych policjantów szczebla wojewódzkiego, podając datę, miejsce interwencji, personalia policjanta.

Po drugie, nie wspomniałem o "Niebieskich Kartach Pomocy Społecznej". Przyczyna tego jest prosta: w tym artykule oceniałem ów dokument z punktu widzenia praktyka, a więc jego funkcjonowanie procesowe. Takiego funkcjonowania tych Kart nie odnotowałem. Jest to tym bardziej godne ubolewania, że w postępowaniach przed sądami rodzinnymi tego rodzaju "Niebieskie Karty" byłyby chyba lepiej odbierane niż policyjne.

logo-z-napisem-białe