Portal psychologiczny: Instytut Psychologii Zdrowia

Macierzyństwo - luksus i konieczność

Tomasz Kasprzak

 

Autor stara się opisać przemiany, jakim podlegało macierzyństwo na przestrzeni wieków oraz zaznaczyć jego specyfikę w polskich warunkach. Przedstawia współczesne sposoby podchodzenia kobiet do roli matki oraz odbiór społeczny tych zjawisk[1].

            Macierzyństwo to fakt biologiczny. 380 476 Polek w 2000 roku zostało matkami. Większość z nich po raz pierwszy urodziła dziecko, co oznacza, że stały się matkami w konkretnym historycznym, ekonomicznym i społecznym momencie. Macierzyństwo poza biologicznym uwarunkowaniem, zdeterminowane jest kulturowo. To czy kobieta w ogóle będzie matką i jaką matką, zależy od wielu czynników, a proces indoktrynacji do bycia matką jest długi i często niejednoznaczny[2].

Instynkt macierzyński – historia

Obecne relacje matka-dziecko traktowane są jako w pełni naturalne, wpisane w biologię pochodne instynktu macierzyńskiego. Na ten konstrukt należy jednak patrzeć jako efekt wielowiekowego procesu. Francuski historyk Philip Aries przedstawia przemiany, jakim ulegała relacja matka–dziecko od średniowiecza po XX wiek. Dowodzi on, że w wiekach średnich relacja ta wyznaczona była przez podstawowy cel wychowawczy, jakim było zbawienie duszy. Wychowanie polegało więc na opanowaniu grzesznej natury utrudniającej osiągnięcie pozaziemskiej świętości.

Elisabeth Badinter w książce „Historii miłości macierzyńskiej” dowodzi, że jeszcze XVII-wieczna rodzina nie jest związana więzami czułości i zażyłości między matką a dzieckiem. Dzieci rodzą się często, ale też często umierają, zwłaszcza w krytycznym pierwszym roku życia. Z ekonomicznego punktu widzenia dzieci są inwestycją, która przez lata ich niepełnoletniości jest kosztowna – są wtedy ciężarem. Opieka, uwaga i wysiłek, który wiązał się z wychowywaniem dziecka, sprawiał, że rodzice często rozwiązywali „problem wychowawczy” przez porzucenie dziecka, dzieciobójstwo, obojętność na jego potrzeby, oddawanie do mamki na wieś, gdzie szanse na jego przeżycie były niewielkie. Miłość rodzicielska, a zwłaszcza miłość macierzyńska rozumiana jako intymna więź między matką a potomstwem, zdawała się jeszcze nie istnieć. Obowiązki kobiet wobec męża i wspólnoty, a nie dziecka, był dla niej najistotniejszy.

Badinter przedstawia tezę, zgodnie z którą miłość macierzyńska nie stanowiła aż do początku XX wieku wartości społecznej i moralnej. To tłumaczy, dlaczego możliwy i zrozumiały był tak obojętny i nieczuły (z naszego punktu widzenia) stosunek do dzieci. Objawami takiej obojętności był: brak oznak żalu po śmierci dziecka, nieobecność rodziców na pogrzebie, porzucanie chorych lub umierających niemowląt, odmowa karmienia dziecka, częsta jeżeli nie był to pierworodny dziedzic majątku. Część historyków dowodzi jednak, że w tym okresie obojętność nie była jedynym sposobem traktowania dzieci. Krytykując tezę Badinter, wskazują wiele przejawów czułości i troski o dzieci. Le Goff na przykład podkreśla częstotliwość wotów, modlitw na rzecz uzdrowienia małych dzieci, składanych w kościołach całej Europy (por. Le Goff 1994).

W XVII i XVIII wieku

wychowanie dzieci ze środowisk mieszczańskich i arystokratycznych odbywa się w podobny sposób i dzieli na trzy kolejne fazy: 3-4-letni pobyt u mamki, powrót do domu na 5-6 lat (co wcale nie oznacza, że mieszka ono z rodzicami, ponieważ często dzieckiem zajmuje się tylko niańka), a następnie wyjazd do klasztoru lub na pensję w wieku 8-10 lat i powrót stamtąd na własny ślub.

Model przednowoczesnej rodziny zakładał naczelną rolę ojca jako pana i władcy, do którego należały kobiety, dzieci i służba. Istotniejsza więc była relacja ojciec-dziecko, a nie matka-dziecko, gdyż to przede wszystkim ojcu należny był szacunek i miłość dzieci, a z kolei im opieka z jego strony.

Zasadnicza zmiana nastąpiła dopiero po opublikowaniu w 1762 roku przez Jana Jakuba Rousseau „Emila”. Francuski myśliciel zaproponował nową ideę rodziny opartej na miłości macierzyńskiej. Po raz pierwszy w historii została sformułowana teza, iż dziecko jest wartością samą w sobie, a jego naturalne popędy są dobre: „Dbałość o dzieci pobudza nową uczuciowość, chętnie i udatnie przedstawianą przez siedemnastowiecznych malarzy; rodzi się nowoczesne poczucie więzi rodzinnej” (Aries 1995, s. 236). Tego typu nowa wrażliwość, podbudowana silnym założeniem ontologicznym o naturze dziecka postawionym przez Rousseau wraz z czynnikami ekonomicznymi, demograficznymi i medycznymi, stworzyła nowy ideał „dobrej matki” – karmiącej piersią swoje dzieci, poświęcającej im całą uwagę i troskę, wychowującej je na dobrych obywateli. Jest to powiązane z przekształceniem samej rodziny, w której wzorcem (przyniesionym z Anglii) jest małżeństwo z miłości, a sama rodzina przedstawiana jest jako gniazdo miłości (por. Badinter 1998). Ciężkość zostaje przesunięta z relacji ojciec-dziecko na relację matka-dziecko - wyznaczanej przez miłość i przywiązanie. Ponadto dziecko staje się najcenniejszym z dóbr, także z punktu widzenia świeżo kształtującego się kapitalizmu (od wzrostu liczby ludności, czyli rąk do pracy zależy bogactwo kraju). Nowożytną rodzinę można więc określić jako

pajdocentryczną,

czyli ukierunkowaną na dziecko[3]. Obserwowalnym efektem takiej ideologii były próby zahamowania nadmiernej śmiertelności dzieci, powstawanie podręczników i szkół dla akuszerek. Zaczęto zwracać uwagę na sposoby leczenia i ochrony życia dzieci, rozwijały się towarzystwa opieki nad matkami i dziećmi. Zewnętrznie, w sposób instytucjonalny wsparta relacja matka-dziecko znalazła wyraz w emocjonalnej więzi określanej od początku XX wieku jako instynkt macierzyński. W ten sposób macierzyństwo (a dokładniej pewna jego wizja) stało się w pełni naturalnym, biologicznie zdeterminowanym odruchem, jego brak u kobiet staje się czymś nie-naturalnym, nie-normalnym. Niezwykle istotnym wkładem w tak rozumiane macierzyństwo była teoria osobowości Zygmunta Freuda, zgodnie z którą relacja z matką w zasadniczy sposób wyznacza rozwój każdej jednostki.

Przemiany w podejściu do macierzyństwa ściśle powiązane są ze zmianą dominującego typu rodziny: z rodziny typu klanowego, charakterystycznej dla okresu przedindustrialnego, do rodziny nuklearnej - typowej dla społeczeństwa zmodernizowanego. Badinter podkreśla odejście od ideologii „instrumentalności” wobec dziecka, a same dziecko staje się wartością autoteliczną (por. Badinter 1998).

Oczywiście, trzeba pamiętać, że rozwój opieki socjalnej i przejmowanie od początku XX wieku przez różne instytucje pozarodzinne (głównie szkołę i służbę zdrowia) obowiązków rodzinnych oraz takie przemiany cywilizacyjne, jak praca zarobkowa kobiet, osłabiły w dużym stopniu tendencje pajdocentryczne.

 Kobieta znaczy matka

Opisane przemiany macierzyństwa, mające miejsce w Europie, w oczywisty sposób dotyczą też naszego kraju. Specyfika polska w tym wypadku jest symbolizowana przez postać matki-Polki. Ten konstrukt ideologiczno-mentalny łączy w sobie religijny kult Matki Boskiej Częstochowskiej (która „uchroniła” kraj przed szwedzkim potopem) i historyczną pamięć okresu zaborów (kiedy kobiety zmuszone były przejąć obowiązki zajętych

powstaniami i emigracją ojców)[4].

Skupmy się przez chwilę nad współczesnymi podejściami do macierzyństwa w naszym kraju. Różne postawy kobiet wobec posiadania dzieci na przestrzeni ostatnich trzydziestu lat pokazuje Małgorzata Szpakowska, analizując listy czytelniczek do popularnych czasopism[5]. Dla kobiet z okresu „małej stabilizacji” w Polsce charakterystyczne są dwa podejścia. Z jednej strony dziecko traktowane jest jako dobro nadrzędne, a macierzyństwo za posłannictwo kobiet. Oznacza to, że celem kobiet powinno być rodzenie i jak najlepsze wychowanie potomstwa. Bycie kobietą oznacza bycie matką, w myśleniu potocznym obie te kategorie są traktowane jako synonimy. Podkreślenie roli macierzyństwa służy w rzeczywistości promowaniu postaw prorodzinnych. Odpowiedź na pytanie, czy w tych warunkach kobiecość może być realizowana w oderwaniu od prokreacji - jest negatywna. Z drugiej strony autorka pokazuje, że do głosu zaczyna dochodzić przeświadczenie, że tak rozumiana rola matki jest rzeczywistym poświęceniem. Autorki listów formułują zarzuty wobec takiego stanu rzeczy, wynikające z „niemiłego odkrycia, że szczęście matki osiągane jest kosztem szczęścia kobiet i vice versa (Szpakowska 2003, s. 41-42).

Szpakowska pokazuje równocześnie, na podstawie przesyłanych na konkursy pamiętników, że w latach 60. w Polsce dzieci bardzo często były traktowane nie jako partnerzy, ale przedmioty opieki, „pojawiają się mimochodem jako składniki losu rodziców, a nie jako byty samoistne (...). W większości relacji rodzicielskich dziecko jest raczej tym, komu trzeba dać obiad lub kogo trzeba odebrać z przedszkola”. (Szpakowska 2003, s. 98). Takie podejście do roli rodzicielskiej jest tak naprawdę argumentem przeciwko wspominanemu wcześniej przekonaniu o pajdocentrycznym charakterze kultury (a przynajmniej jej polskim wydaniu).

Transformacja ustrojowa w 1989 roku przyniosła też zmiany polskiej rodziny i macierzyństwa. Obok wyrazów dzieciocentryzmu w listach czytelniczek cytowanych przez Szpakowską funkcjonuje tendencja do instrumentalnego traktowania macierzyństwa. Dla niektórych matek dziecko jest przedmiotem posiadania. Co jest ważne, dziecko staje się obiektem przeniesienia, potencjalnym konsumentem dóbr, których matka nie mogła dostąpić z racji ograniczeń ekonomicznych i politycznych w poprzednim ustroju. Tę tendencję (wraz ze sposobem traktowania wychowania jako ciągłego procesu inwestowania w kapitał ludzki, jakim jest dziecko) widać w trendzie do zapisywania dziecka od najmłodszych lat na wszelkie możliwe kursy, dodatkowe zajęcia, w wysiłkach włożonych w umieszczenie go w odpowiednim żłobku, przedszkolu i szkole.

Nowe matki w nowych czasach

Kim jest matka-Polka dziś, z demograficznego punktu widzenia? Zgodnie z danymi przytaczanymi przez Fundację „Rodzić po ludzku”, średni wiek urodzenia pierwszego dziecka to dla Polki 23,7 lat, przy czym wzrasta on wraz we stopniem wykształcenia (dla kobiet z wyższym wykształceniem – 27,2, z policealnym – 24,9, ze średnim – 23,4, podstawowym 19,6 i niepełnym podstawowym – 17,9)[6]. Wykształcenie jest tu podstawową zmienną wyjaśniającą zachowania prokreacyjne Polek. Krystyna Slany w książce „Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie” zadaje ważne pytanie: jak zmiana pozycji kobiet, wyrażająca się w ich aktywności pozarodzinnej, oddziałuje na macierzyństwo. Przede wszystkim zasadniczą zmianą obserwowaną niemal we wszystkich krajach, jest wyraźny spadek płodności, na który oddziałują zmiany w sferze życia rodzinnego zachodzące już od kilkudziesięciu lat. Wśród tych zmian autorka wymienia m.in.: wiek inicjacji seksualnej, wiek opuszczenia domu rodzinnego, rozszerzenie się kohabitacji, kryzys małżeńskości i opóźnienie zawierania małżeństw, wzrost urodzeń pozamałżeńskich i bezdzietności, rozpad małżeństw, zawieranie małżeństw powtórnych i ich rozpad. Badanie trendów płodności dokonywanych z perspektywy ostatnich 30 lat pokazuje, jak wyraźnie zmieniło się natężenie urodzeń przez kobiety znajdujące się we wszystkich grupach wieku prokreacyjnego (por. Slany 2002, s. 71). Polską sytuację dobrze oddaje raport Fundacji „Rodzić po ludzku” o płodności kobiet. Od początku lat 90. obserwujemy w Polsce spadek liczby urodzeń. Polki rodzą coraz mniej, a podstawowym czynnikiem wpływającym na spadek liczby urodzeń, jest spadek wskaźnika płodności kobiet, który na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat zmniejszył się o ponad 50%. Autorki raportu podkreślają, że zmiana w płodności kobiet wpływa na model zastępowania pokoleń.

Podobnie jak istotnym dla przekształceń relacji matka–dziecko w okresie industrialnym było przejście od rodziny wielopokoleniowej typu rodowego do rodziny nuklearnej, tak obecne przemiany w formach życia małżeńsko-rodzinnego (jak je określa K. Slany) kształtują podejście do macierzyństwa. Autorka jako alternatywne formy wobec rodziny uznaje: kohabitację, życie w samotności, monoparentalność i związki homoseksualne. Kohabitacja czyli „życie razem”, ale bez formalnego (małżeńskiego) powiązania, zyskuje popularność już od lat 70., nie tylko jako forma przygotowania do małżeństwa, ale także jako jego alternatywa. W tego typu związkach na czoło wysuwa się jednostka lub para, która inwestuje przede wszystkim w siebie, co nieco żartobliwie, ale dobitnie, określane jest jako DINKS (Double Income No Kids). Taka postawa prowadzi do opóźnienia prokreacji lub wręcz bezdzietności. Krystyna Slany przytacza taką wypowiedź Teresińskiej (1997) na temat DINKS-ów: „Ubolewania mediów, że oto nastał czas upadku wartości duchowych i erupcja egoizmu, traktują pobłażliwie. Dają przecież społeczeństwu to, co najcenniejsze: pracę mózgów o najwyższym IQ. (...) Czy nie lubią dzieci? Lubią, oczywiście! Ale nie do tego stopnia, by je mieć, a potem zostawić na pięć dni w tygodniu pod opieką niani, którą dzieci nazywają mamą. Zasadą jest pozostawanie w wolnym związku i świadoma rezygnacja z rozmnażania się” (Slany 2002, s. 108).

Single czyli życie w samotności

To bardzo pojemna kategoria opisująca wszystkich ludzi żyjących samotnie, niezależnie od ich sytuacji cywilno-prawnej (panny, kawalerowie, osoby rozwiedzione, separowane, stanu wdowiego, samotni rodzice). Następuje znacząca zmiana społecznej recepcji tego zjawiska. Negatywna, piętnująca postawa wobec staropanieństwa w wypadku samotnych matek, obarczanych winą za nieumiejętność założenia rodziny, zostaje zamieniona na wyrazy podziwu dla niezależnych, samorealizujących się samotnych kobiet.

            Życie w samotności łączy się z kolejnym typem alternatywnej formy wobec rodziny wyróżnionej przez K. Slany, a mianowicie monoparentalnością. Autorka proponuje takie określenie jako mniej pejoratywnie zabarwione od używanego powszechnie pojęcia „samotne rodzicielstwo”. Chociaż tego typu związki mogą być tworzone zarówno przez samotne matki, jak i samotnych ojców, to znamienne jest, że określenie to przypisuje się zwykle tylko kobietom. W tym wypadku wiedza potoczna znajduje potwierdzenie w statystykach. Marek Rymsza pokazuje, że na gruncie polskim rodziny niepełne stanowią ponad 15% ogółu rodzin, a zdecydowana większość (około 90%) - to rodziny bez ojca. Tak więc co dziewiąte dziecko wychowuje samotna matka (Rymsza 2001, s. 9).

Nowa wolność zniewolenia

Warto podkreślić za K. Slany istotną zmianę świadomościową, jaka nastąpiła współcześnie – otóż pierwszy raz w historii ludzie zaczynają żywić przekonanie, że kobieta może zostać matką, jeśli sama tego pragnie. „Takiej wolności w podejmowaniu jednej z najważniejszych decyzji życiowych nie dawały kobiecie poprzednie typy społeczeństw. Prokreacja poza małżeństwem była stygmatyzowana i odrzucana jako forma dewiacji. Utwierdzało to przekonanie, że małżeństwo jest najkorzystniejszą instytucją dla wychowania dzieci i wszystkie formy poza nią oznaczają problem (głównie ubóstwo i kłopoty wychowawcze) i stanowią obciążenie dla państwa (Slany 2002, s. 125).

Można zastanowić się, jak opisana „nowa świadomość”, objawia się w polskiej rzeczywistości. Można powiedzieć, że postęp w zakresie antykoncepcji i technologii reprodukcyjnych spowodował, że nastąpił, jak to ujmuje Giddens „kres reprodukcji jako konieczności losowej” (Giddens 2001, s. 98). Upraszczając, przed obecną sytuacją pełnej kontroli urodzeń, ciąże i dzieci po prostu się zdarzały. Dobrze oddaje to potoczna kategoria „wpadki” – posiadanie dziecka nie było decyzją, ale przypadkiem. W pewnym sensie macierzyństwo nie zależało od kobiet, dlatego było łatwiejsze do przyjęcia, było po prostu koniecznością. Obecnie sfera rozrodczości znajduje się pod ścisłą kontrolą, seks na stałe został oddzielony od prokreacji. Nowa wolność dotycząca macierzyństwa daje kobiecie możliwość wyboru momentu, kiedy chce zostać matką, a przez to zwiększenia swojej aktywności niezwiązanej z wychowaniem dzieci. Ale możliwość podjęcia decyzji związanej z posiadaniem dzieci staje się coraz trudniejsza. Okazuje się, że nigdy nie ma odpowiedniego czasu na macierzyństwo, gdyż wymogi rynku uniemożliwiają faktyczne połączenie roli matki i aktywnej zawodowo kobiety (por. Beck 2002). Coś, co kiedyś przychodziło samo, dziś jest kwestią racjonalnego wyboru, przymusową kalkulacją zysków i strat. W związku z tym konieczna jest socjalna opieka nad kobietami i ich dziećmi – bo jeżeli macierzyństwo nie jest kwestią przypadku tylko świadomego wyboru, to tym bardziej należy umożliwić kobiecie podjęcie racjonalnego wyboru posiadania dzieci. Oczywiście nie oznacza to, że kobiety nie kochaj już dzieci tak jak dawniej i że w mniejszym stopniu pragną je mieć, ale w wyniku różnych okoliczności często decydują się na posiadanie dzieci, gdy jest już na to za późno.( A zegar biologiczny tyka). Oznacza to, iż kobiety dzięki środkom antykoncepcyjnym mają dużą, ale nie całkowitą kontrolę nad płodnością. Pomimo że wiek, w jakim kobiety mogą jeszcze zachodzić w ciążę wydłużył się, to posiadanie dziecka jest obwarowane ograniczeniami biologicznymi.

T.K.

Bibliografia:

Aries P. (1995), Historia dzieciństwa. Dziecko i rodzina w czasach dawnych, Gdańsk.

Badinter E. (1998), Historia miłości macierzyńskiej, Warszawa.

Giddens A. (2001), Nowoczesność i tożsamość, Warszawa.

Graff A. (2001), Świat bez kobiet. Płeć w polskim życiu publicznym, Warszawa.

Moore H, L. (2003), Płeć kulturowa i status – wyjaśnienie sytuacji kobiet [w:] Badanie kultury. Elementy teorii antropologicznej, [red.] M. Kempny i E. Nowicka, Warszawa.

Le Goff J. (1994), Kultura średniowiecznej Europy, Warszawa.

Rymsza M. (2001), Samotne macierzyństwo i polityka społeczna, Warszawa.

Slany K. (2002), Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie, Kraków.

Szpakowska M. (2003), Chcieć i mieć. Samowiedza obyczajowa w Polsce czasu przemian, Warszawa.

Zakrzewska-Manterys E. (2000), Down i zespół wątpliwości, Warszawa.



[1] W poprzednim numerze „Niebieskiej Linii” (1/30/2004) pisałem o historycznych i społecznych przemianach kategorii ojcostwa w kulturze europejskiej. Ten tekst w sposób oczywisty łączy się z wcześniejszym, stanowi rozwinięcie i uzupełnienie wyrażonych tam tez.

[2] E. Zakrzeska-Manterys w książce „Down i zespół wątpliwości” analizuje społeczne mechanizmy, jakim podlega matka dziecka z zespołem Downa. Autorka przedstawia proces uzgadniania sposobu odbioru choroby zarówno przez matkę, jak i otoczenie.

[3] Według antropologa T. Bulińskiego „W kulturze nowożytnej, jak w żadnej innej, skupiono uwagę na prawidłowym wychowaniu dziecka i temu też podporządkowano większość starań. Stąd też powstanie rozmaitych instytucji wychowawczych oraz gałęzi wiedzy humanistycznej zwanej pedagogiką, zajmującej się odizolowanym światem dzieciństw”.  (Buliński  2003, s.  51).

[4] J. Kurkiewicz analizując na łamach Polityki, w jaki sposób prezentowani są Polacy i Polki w literaturze światowej, stwierdza, że matkę-Polkę można spotkać na kartach powieści zagranicznych pisarzy tylko jako towarzyszkę dzielnych polskich wojaków.

[5] Postawy kobiet z lat 60. prezentowane są na przykładzie listów pisanych do „Życia Warszawy”, „Tygodnika Kulturalnego”, „Tygodnika Powszechnego”, blok współczesny reprezentują wypowiedzi, które ukazały się na łamach „Kobiety i Życia” i „Wysokich Obcasów”.

[6] www.rodzicpoludzku.pl

logo-z-napisem-białe